14.11.11

Wrzos na parapecie

Nigdy nie byłam osoba systematyczna -stąd wpisy na blogu będą raczej podsumowaniem minionego czasu niż codzienną relacja.Taka forma -będzie chyba lepsza -pozwoli z dystansem spojrzeć na uciekający czas.Wróciłam od rodziców -pełna energii i optymizmu-żeby nie zapomnieć-tych pięknych ostatnich dni  słonecznej jesieni - przywiozłam wrzos-stoi na oknie i przypomina-bądź tu i teraz -ciesz się !!! Właśnie skończyłam dekorować "doniczkę" chlapu chlapu malu malu trooche wstążki i jest :) Niech tam zdobi okno i cieszy oko bo za oknem... smutno szaro ponuro, a jeszcze kilka dni temu było tak pięknie.Wykorzystaliśmy z Adasiem jesień ile się dało były długie spacery, zabawy w a ku ku wśród kolorowych drzewek i szuranie w liściach ,zbieranie żołędzi które Adsko odrywał od czapeczek i dużo dużo zdjęć które teraz muszę uporządkować i wywołać -chyba będzie potrzebny osobny album jesienny :)
Od pamiętnego snu minęło sporo czasu-nadal jestem pod jego wrażeniem -nadal działa spokój i radość,ostatnio -tym razem już u rodziców przyśniłam się sobie-znowu ja i znowu inna- i znowu znacząco-niesamowite jest oglądanie siebie stojąc obok- tak niesamowitość to domena snów- trzeba jej trochę przenieść do codzienności stąd pomysł na symbole które mam zamiar poumieszczać w domu ale o tym na razie ciiii :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz