12.11.12

energii brak...

Utknęłam w czarnej dziurze..i wygrzebać się nie umie...nie widzę światełka w tunelu ,a powinno być tak pięknie... powinnam tryskać radością a tu dupa. na pocieszenie czytam, w meidzyczasie ,w przelocie, wkradam się w inny świat, żeby nie myśleć. Czytam "Czarne mleko" Elif Safag, ksiażka bardzo ciekawa, aczkolwiek spodziewałam się głębszej analizy, jak dla mnie trochę infantylne podzielenie osobowości kobiety na panny -male kłócące się istotki , jakoś mi to nie pasuje, do opisów ciekawego życia autorki i jeszcze ciekawszych wtrąceń o rożnych pisarkach . Generalnie recenzje straszą ,że jest to książka o depresji poporodowej ,nie wiem kto to wymyślił ,ale to kompletna bzdura, książka stanowi raczej  zbiór rozmyślań nad jednym z ważniejszych życiowych wyborów kobiety -zostać matka czy sobie to odpuścić. Dużym plusem jest robota wydawnictwa ,pięknie wydana, twarda oprawa, ciekawa okładka. więc podczytuje podczytuje, 2/3 książki za mną ,mam jednak nadzieje na coś co mnie zaskoczy i pozwoli pozostawić książkę na półce "ulubione".

6.11.12

Pogodziłam się z jesienią;) doszłam do momentu ,kiedy ciesze się ,że jestem w domu ,ze nie muszę wychodzić, nie licząc spacerów z Adaśkiem..., krótka wyprawa i znowu w ciepłe domowe pielesze :) Czuje sie coraz lepiej, humor dopisuje, i tak jakby mózg znowu wraca do formy, czytać mi się chce! i to nie program tv jak w poprzedniej ciąży ,tylko coś bardziej wciągającego ,wymagającego . Wczoraj na przecenie udało mi się zdobyć dwie, wydaje mi się fajne pozycje,  w niewiarygodnie niskiej cenie -6zł !Do tego jedna poszukiwana od dłuższego czasu "Czarne Mleko" E. Safak w końcu wpadła mi w ręce podczas sobotniej wyprawy do Empiku-nigdy nie pamiętałam nazwiska autorki... I wylicytowana na allegro Linia życia - J. Pioult. Uwielbiam ,przeceny,licytacje i takie tam...książkowe rewelacje, taki substytut polowania ,radości z tego mam bardzo dużo, niosę taki łup do domu z wielka dumą i czekam na tą chwilę by w ciszy schować się pod kocyk i odpłynąć...Tylko choinkowych lampek mi brak do pełni szczęścia- taki idealny klimat do czytania,ale to już przecież tak niedługo, już chodzi mi tysiące pomysłów po głowie, dekoracje, no i "grudnik " z tamtego roku ,zapisałam wszystkie tematy, nie wiem czy strona istnieje jeszcze w sieci, wyzwanie poległo na prowadzeniu dziennika grudniowego,z codziennie innym wyzwaniem. Więc do roboty:) aczkolwiek powolutku i w miedzy czasie " odpoczywamy" jak to stwierdziła wczoraj moja pani doktor ..0

1.11.12

wracam...

Wracam, mimo długiej przerwy ...wracam z bagażem nowych emocji, doświadczeń, ze światem przewróconym do góry nogami i poukładanym od nowa...Wracam... lubię powroty do miejsc znanych, z dobrymi wspomnieniami, lubię takie powroty zwłaszcza jesienią,zaszywam się w tedy jak w domowych pieleszach- we wspomnieniach,w kolorach w cieple, w tym co dobre ...wracam zazwyczaj jesienią-to taka pora roku kiedy mam ochotę,na stabilizacje,na odłożenie nowych wyzwań,na ciepło koca, na refleksje, na książkę...wracam więc i tu, bo było mi tu dobrze. Pisanie ma taka wspaniałą moc porządkowania myśli, nie za bardzo udaje mi się to w głowie,może dlatego, że podejrzewane ADHD, nie pozwala skupić myśli i biegną gdzieś zahaczają o nowe i nowe skojarzenia, a tu czysta karta, klawiatura myśli same przychodzą ,słowa układają się w całość -cudowna mocą uspokoją...
   Ostatni wpis z kwietnia z mocnym postanowieniem -wiem dokąd zmierzam...i udało się,  pół roku zwariowanej pracy z aparatem, pełną parą, masa zadowolenia,spełnienia- to cudowne poczucie, ze jest się na właściwym miejscu, uśmiechy zachwyty,a nawet łzy wzruszania, cudowny czas.Wiec zahaczyłam się ,puściłam korzenie ,wiem czego chcę w tej sferze życia,jest punkt zaczepiania ...cudowna stabilizacja. Pomimo baaardzo napiętego grafiku dnia i nocy (co tam człowiek się już nauczył ,że nie ma co spać ,trzeba korzystać..) w głowie..hmm może by tak teraz inną sferę życia rozkręcić na nowo ,może by tak od nowa ją rozpędzić...zawsze chciałam mieć dwójkę dzieci, bo co samo jedno dziecko szukające prezentów pod choinkę? albo jakieś spiski ,albo wspólne tajemnice? w pojedynkę nie do wykonania...I udało się...szybciej niż się spodziewaliśmy,stu procentowa pewność, nie wychylam nosa z z lodówki..później do tej lodówki zaglądać nie mogę...trudne początki,ale już mam nadzieję wstępnie ogarnięte...rosnę...cieszę się ..rosnę... pierwsze usg za mną...niesamowite uczucie,mimo ,że znane, radość ściska gardło..pierwsze przyłożenie głowicy aparatu usg do brzucha i jest ,widzę i nie wierze choć wiem już od miesiąca...rączki nóżki, kręgosłup...macha rączką...mimo ,ze znam to wszystko wiem ,to odbieram zupełnie inaczej ,bo do tej pory tylko Adaś, Adaś był taki tam w brzuchu... Adaś już jest dwa i pól roku na świecie , a tu ktoś drugi ,ktoś zupełnie nowy...niby ta sama ścieżka a jednak zupełnie inaczej ...tylko czasem strach ,czy aby na pewno ta miłość się potem mnoży i mnoży ,bo  na samą myśl, że mam ją dzielić na pół serce mi się kroi, nie chce niczego odbierać Adaśkowi ...Tak więc do końca roku jeszcze dwa miesiące...a ja już wyrobiłam plan z horoskopu który sam sobie z resztą ułożyłam (scrapek ze znakiem zodiaku)..samospełniająca się przepowiednia??? jeśli tak to już, już piszę na następny rok :)
 Musiałam zwolnić tempo, zdecydowanie mniej pracy nocą , już bez zleceń,mam nadzieję wrócić do scrapów, do wpisów tutaj, do czytania moich ulubionych blogów(Twój elulu czytam co dzień;))