Uwielbiam książki-oglądać dotykać,wąchać i pożerać oczami (okiem właściwie;))...Książki są ze mną od zawsze-jak byłam niemowlakiem uwielbiałam je obgryzać...jak już byłam prosiłam mamę o jedną książkę:" o zimie mamusi" i nie chodziło o zimę -porę roku -tylko o Rzym --mała książkę mojego taty coś na kształt przewodnika -podobno ją uwielbiałam-teraz już wiem dla czego -pełno tam zdjęć placów z kotami...;)Książka się bardzo przydała na lekcjach z historii sztuki:) Druga książka która utkwiła mi w pamięci to bajki birmańskie- O złotym żółwiu Maung Htin Aung, tak nie wychowałam się na Andersenie ani na Braciach Grimm tylko na bajkach birmańskich-czytała je mama, czytała babcia ale najbardziej chyba lubiliśmy jak czytał je tata.uwielbiałam te bajki-były takie właśnie nie bajkowe -był krokodyl co zjadał ludzi i chłopiec co zatłukł młotkiem parę staruszków--obiecując im w ten sposób kurację odmładzającą...i czapla co bała się że niebo zwali jej się na głowę więc spala z nogami wyciągniętymi do góry...jak dziś o nich pomyśle --to wiem ,że bajki były trudne i czasem nawet przerażające-ale nas -dzieci nie przerażały, wręcz przeciwnie fascynował nas ten orientalny świat...I chyba wrócę do tych bajek dawno ich nie czytałam może znajdę w nich coś co mnie tak a nie inaczej ukształtowało ;P A później było dużo dużo książek najróżniejszych, i pełne kart biblioteczne...Teraz niestety czasu brak, choć założenie ze przeczytam 52 książki w ciągu roku jest nadal aktualne to jest bardzo trudne w moim przypadku.Lubię pozanwać rzeczy od ich korzeni, od początku , nie lubie od środka-wyjatkiem są gazety które czytam od końca ;)Jelsi zainteresuje mnie jakas tematyka to draże temat dookoła,a że internet poki co pozwala na zgłębianie każdej tematyki w szerz i wzdłuż -czytanie książek przeciąga się w nieskończoność...miałam doczytać "Dary codzienności" czytam ale przy okazji trafiłam na "Szczeliny istnienia"-bo to też o ważności codzienności w życiu-tylko
tak bardziej filozoficznie i zawile-ale warto się pochylić i
pogłówkować-polecam zwłaszcza rozdział "Otwarcie",przy okazji trafił się
numer "charakterów "bodajże z 2008 roku gdzie dowiedziałam się ze to
lubowanie w codzienności i trochę zamykanie na świat -ma swoją nazwę-
cocooning- ba nawet pracują nad tym marketingowcy...czasem mam wrażenie
że wszystko co robię ma swoja nazwę i pewnie sztab ludzi to gdzieś
aranżuje...trochę jak w Truman show...i tak płynie czas a ja przy jednej
książce ;) Ale przecież nikt nie zabroni mi (póki mam miejsce:))
kupować i obwąchiwać nowych książek-- wiec wyrywam się do Empiku- ciesze
oczy tymi pięknymi różniastymi wydaniami,zapachem farby drukarskiej i
trafiam przypadkowo-(jak oni lubią zmieniać te miejsca działów..).na coś
co oznaczono "pedagogika " i czytam tytuły- jak..., tysiąc pomysłów
na...,365 dni z ..., i od takich poradników półki ugięte-i myślę sobie
kurcze-żyjemy w pięknych czasach na wszystko jest rozwiązanie podane na
tacy-masz problem-szukasz odpowiedniej książki-czytasz i już z główki
wydawało by się :) ale nie !!! bo jeśli jesteś człowieku bardziej
dociekliwy i zaczniesz czytać więcej niż jedne tytuł na dany temat to
koniec -jesteś gorzej niż w punkcie wyjścia !!! jesteś wciągnięty w
galaktykę możliwości-mało tego jedne zaprzeczają drugim, jedne drugich
pożerają,wciągają w czarną dziurę...koniec.Wychodzę z empiku -w głowie
mi się kreci-możne od zapachu farby, może od nadmiaru
propozycji....wracam,w domu półki się uginają -czas coś z tym zrobić ;)
;-)) hahaha ja to wszystko znam;-) Męża mam nałogowego pożeracza książek a sama od nich nie stronię, szczególnie teraz upodobałam sobie poradniki o wychowaniu dzieci, o gotowaniu itp. A co do kolekcjonowania książek to podczas przeprowadzki z Wrocławia na wieś okazało się, że wykorzystaliśmy 40 kartonów na spakowanie ich;-)
OdpowiedzUsuńScrap świetny wyszedł;-) pozdrawiam ciepło;-)